wtorek, 8 maja 2012

pocałunek

Bitwa nocna była ostra. Biegania, lania, jęki, krzyki. Rzyganie (przepraszam, bardzo to, niestety, nieestetycznie). Wiecznie Głodny Kocurek chyba ze złości nażarł się wszystkiego, co w kuchni znalazł. Nawet masła z mojej kanapki! Tymczasowa Pani Domu zrezygnowała z kolacji i sprzątała. A właściwa Pani Domu, Jogusia obserwowała wszystko z daleka.
Później Pako wywalczył swoje miejsce na łóżku i szalał swoim zwyczajem (brak mi słów). W pewnym momencie nastąpiła cisza. Jakby nocna, przedpółnocna. Wykończony Pako leżał na łóżku ze swoim uwielbionym wielbłądem. Przyszła Joga, wskoczyła na łóżko, ogromna, czarna stała przed nim, a on wstał, trochę przestraszony. Tak mi się wydało. A ona czule polizała mu nosek.

Brak komentarzy: